Mount Everest 1989 - dramatyczna historia sukcesu i tragedii polskich himalaistów
Trudna i ryzykowna wyprawa
W maju 1989 roku grupa himalaistów składająca się w większości z Polaków, wśród których znalazły się tak zasłużone dla polskiego himalaizmu nazwiska jak Andrzej "Zyga" Heinrich, Wacław Otręba, Mirosław "Falco" Dąsal czy kierownik wyprawy Eugeniusz Chrobak, obrała sobie za cel pokonanie niezwykle trudnej i długiej trasy na Mount Everest prowadzącej przez południową część masywu Khumbutse (6408 m n.p.m.) i przełęcz Lho La (6026 m n.p.m.).
Jak przystało na tak ambitną wyprawę, zaatakowanie trasy zostało poprzedzone niezwykle gruntownymi przygotowaniami, które objęły między innymi poręczowanie odcinków i założenie pięciu obozów. Wspinacze dobrze zdawali sobie z ryzyka - długość drogi była na tyle duża, że nie można było liczyć na szybkie wyjście. Droga powrotna obejmowała bowiem liczącą aż trzysta metrów wspinaczkę na grań Khumbutse, z której trzeba była opuścić się do miejsca, w którym znajdowała się bazy.
Sukces, po którym nastąpiła tragedia
Mimo ogromnego poziomu trudności trasy uczestnikom wyprawy ryzykownej udało się odnieść ogromny sukces. Po kilku nieudanych próbach przeprowadzonych na przestrzeni kilku tygodni, 24 maja o godzinie dwudziestej udało się zdobyć szczyt dwójce polskich uczestników wyprawy: Eugeniuszowi Chrobakowi i Andrzejowi Marciniakowi. Jednak o ile zdobycie szczytu było ogromnym wyzwaniem, to dopiero wspomniany już niezwykle zdradziecki odcinek powrotny stanowił prawdziwą próbę. Skrajnie wyczerpani wspinacze musieli zmierzyć się jeszcze z obfitymi opadami śniegu, silnym wiatrem oraz koniecznością przejścia przez bardzo gęste zwały śniegu.
W ciągu kilkunastu godzin udało się im jednak dotrzeć do pierwszego obozu, gdzie czekali na nich Mirosław "Falco" Dąsal i Mirosław Gardzielewski, którzy parę dni wcześniej podjęli nieudaną próbę dostania się na szczyt. Gdy Chrobakowi i Marciniakowi udało się dotrzeć do obozu pierwszego, Heinrich i Otręba ruszyli, by przetorować im trasę. W obozie pierwszym ostatecznie znalazło się sześć osób, które 27 maja rozpoczęły liczące około trzysta metrów podejście w stromym terenie, gdzie zagrożenie lawiną było bardzo duże.
Niestety, obawy dotyczące zagrożenia lawinowego okazały się zasadne. W pewnym momencie spadła lawina, którą udało się przeżyć jedynie Marciniakowi i Chrobakowi - niestety jednak ten drugi zmarł jeszcze tej samej nocy. Wkrótce potem podjęta została wyprawa ratunkowa, która trwała ponad dwie doby i poprzedzona była licznymi trudnościami organizacyjnymi. Ekipie udało się jednak uratować Marciniaka, który po powrocie na wiele lat zrezygnował z wysokogórskiej wspinaczki. Wyprawa ostatecznie stała się bardzo ważną częścią historii polskiego himalaizmu, choć niestety przede wszystkim ze względu na jej tragiczny finał.
W przygotowaniu artykułu pomogła strona elcap.pl.