Śmiertelna pułapka w Tatrach – Żleb Drege’a
O tym nietypowym miejscu słyszał już prawie każdy – na początku szeroki i łagodny żleb zachęca turystów do zejścia trawiastym, zachodnim zboczem w dół z masywu Granatów w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego. Kilkaset metrów niżej czai się śmiertelna pułapka, która pochłonęła już kilka nieświadomych osób.
Źródło: link do źródła
Aby w pełni ujrzeć trudność i istotę tej pułapki, najlepiej jest obserwować to miejsce z nad Czarnego Stawu Gąsienicowego. Stamtąd widoczny jest bardzo długi, prawie 400 metrowy żleb opadający ze Skrajnej Sieczkowej Przełączki pomiędzy Skrajnym a Pośrednim Granatem, który zakończony jest około 180 metrowym pionowym kominem. Z dołu nie da się zauważyć łagodnego zbocza, które zachęca wielu turystów (zdjęcie powyżej). Amatorzy górskich wędrówek którzy przy złej widoczności zgubili szlak i na swoje nieszczęście weszli w ten żleb po kilkunastometrowych zsunięciach prawdopodobnie znajdą się (już mocno poobijani) nad tym kominem skalnym, którego nie da się pokonać. Na domiar złego powrót w górę jest niemożliwy. Wawrzyniec Żuławski w książce „Tragedie tatrzańskie” pisze tak:
„Widać, jak na przestrzeni kilkuset metrów zbiega łagodnie w dół, a gdzieś niżej, gdzie żleb się kończy - błyszczy tafla Czarnego Stawu. Biada jednak turyście, który by zaufał tej drodze i począł nią schodzić. Początkowo istotnie nie napotka żadnych trudności, potem już nieco gorzej, ale wciąż jeszcze będzie mu się dobrze schodziło poprzez niewielkie progi skalne, oddzielające od siebie połogie części trawiasto-piarżystego żlebu. Wreszcie żleb zaczyna się robić bardzo stromy, a na koniec urywa się olbrzymim, przewieszonym kominem. Sto osiemdziesiąt metrów niżej widnieją piargi doliny, a dalej - tak bliski; a jednocześnie tak daleki - Czarny Staw”
Źródło: link do źródła
Trochę historii
Wszystko rozpoczęło się 23 sierpnia 1911 roku, kiedy młody student Jan Drege wybrał się wraz z dwiema siostrami na Granaty. Zapadł zmierzch i młodzi wędrowcy zgubili drogę – omyłkowo wyruszyli w dół żlebem w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego. Po chwili, gdy zejście w dół robiło się coraz trudniejsze polecił siostrom aby na niego zaczekały, podczas gdy on będzie wypatrywał dalszej drogi. Gdy Drege ruszył w dół, po kilku metrach ześlizgnął się kilkanaście metrów w dół i tym samym zniknął swoim siostrom z oczu. Przewiduje się, że dotarł on na platformę ponad kominem, z której upadł na ziemię ze stu metrów.
Siostry Jana przenocowały w miejscu, w którym je opuścił. Wczesnym rankiem zdeterminowane powróciły żlebem na szlak i odnalazły drogę do Zakopanego. Wezwani ratownicy przez dziewczyny odnaleźli ciało Jana Drege’a u wylotu komina, który został nazwany jego imieniem.
W późniejszych latach żleb Drege’a jeszcze nie raz przyciągał do siebie nierozsądnych wędrowców. Ratownicy wiele razy wyruszali w tamte tereny w poszukiwaniu żywych bądź roztrzaskanych o skały osób. Osoby, które zagubiły się na szlaku, często szukają jak najkrótszej i najłatwiejszej drogi powrotu do domu. W akcie rozpaczy i paniki często zapominają o podstawowych zasadach bezpieczeństwa (np. nie zbaczanie z wytyczonych szlaków).
Pierwsze przejście słynnego Żlebu Drege’a: Wanda Heniszówna, Zofia Radwańska-Kuleszyna i Tadeusz Orłowski 27 września 1938 r. – droga została oceniona na skrajnie trudną w skali WHP.
W 2012 roku podczas próby zdobycia Żlebu Drege’a zginął Marcin Kuraś.